Rząd finansuje obietnice wyborcze PiS kosztem rozwoju lokalnego – kilkuset gminom grozi stagnacja, a nawet bankructwo! Samorządowcy mówią STOP odbieraniu pieniędzy mieszkańcom miast i wsi.
Na wniosek Strony Samorządowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, w środę 17 lipca, odbyła się nadzwyczajna część posiedzenia Komisji, poświęcona sytuacji finansowej jednostek samorządu terytorialnego.
– Mamy dzisiaj demontaż samorządu terytorialnego. Jest to demontaż ekonomiczny – mówi Renata Kaznowska, wiceprezydent m. st. Warszawy. – Jesteśmy blisko rodzin i mieszkańców naszego miasta i chcielibyśmy mieć możliwość decydowania wspólnie z naszymi mieszkańcami o tym, w jaki sposób i na co przeznaczamy pieniądze naszych małych miasteczek, powiatów i większych miast.
– Szacujemy, że w 2020 roku wspólnoty lokalne otrzymają ponad 7 miliardów złotych mniej na zadania ważne dla mieszkańców – mówi Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic, prezes Związku Miast Polskich. – Wzrost dochodów samorządów, który tak podkreśla stale strona rządowa, jest niższy o ponad 4 miliardy złotych od wzrostu kosztów realizacji zadań własnych samorządów. Nie ma już żadnych rezerw na dodatkowe obciążenia, które chce na nas przerzucić rząd PiS. Jesteśmy za podwyżkami wynagrodzeń w oświacie czy służbie zdrowia oraz za ulgami w podatkach, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że są to konkretne kwoty, których zabraknie w budżetach samorządowych – dodaje Frankiewicz.
Paraliż inwestycyjny
Samorządowcy zdecydowanie protestują przeciwko sięganiu przez PiS do kieszeni mieszkańców. Niebawem wspólnoty lokalne nie będą miały środków na realizację ważnych dla mieszkańców zadań, a część gmin i powiatów stanie na skraju bankructwa.
– Kilkuset gminom grozi bankructwo. Ich niewielkie nadwyżki w budżetach spowodują, że w sytuacji dodatkowych planowanych obciążeń gminy te nie będą w stanie uchwalić budżetu! Za suchymi liczbami stoi katastrofalna sytuacja wielu małych gmin w Polsce – mówi Eugeniusz Gołembiewski, burmistrz Kowala, wiceprezes Unii Miasteczek Polskich.
– Wielu gminom, szczególnie tym mniejszym, grozi całkowity paraliż inwestycyjny. Nie będą w stanie pozyskać środków unijnych czy zaciągnąć kredytów na projekty inwestycyjne – mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt Terespola, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Wzrost kosztów realizacji zadań własnych samorządów jest większy niż wzrost dochodów z tytułu udziału w PIT. Nie ma rekompensaty ze strony państwa za zwiększone wydatki lub uszczuplone dochody. Tylko w 2018 roku samorządy musiały dopłacić ponad 24 miliardy złotych do edukacji z pieniędzy mieszkańców.
– Obniżanie dochodów wspólnot lokalnych jest już faktem. Odczuwamy skutki finansowe decyzji rządu PiS. Decyzje w sprawie rekompensat powinny zapaść niezwłocznie, gdyż w przeciwnym wypadku szczególnie małe gminy staną na skraju bankructwa – mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, członek Zarządu Związku Miast Polskich.
Skutki zapowiedzianych przez rząd i już wprowadzanych zmian w systemie podatku PIT dla JST (jednostek samorządu terytorialnego):
Mniejsze środki to spadek nadwyżki operacyjnej samorządów. I przeszło dwu-i-pół-krotne zmniejszenie poziomu inwestycji JST (mniej środków na udziały własne i mniejsza zdolność kredytowa). W efekcie wiele gmin i część powiatów nie będzie miało nadwyżki, a niektóre stracą możliwość uchwalenia budżetu (który musi być zrównoważony).
Rząd oszczędza na edukacji dzieci i młodzieży
Nieprzemyślana i niekonsultowana reforma oświaty spowodowała radykalny wzrost wydatków na edukację. W Warszawie koszty wyłącznie zmian infrastrukturalnych przystosowania sieci szkół do wymogów reformy wyniosły 60 mln złotych. A dopłata rządowa zaledwie 3,5 mln zł.
Dramatyczna sytuacja w oświacie pokazuje, jak małe środki w stosunku do realnych potrzeb przeznacza na naukę dzieci i młodzieży rząd PiS.
W latach 2017 i 2018 luka finansowa w oświacie wzrosła z 17,7 do 23,4 mld zł! (to aż 54,3 proc. otrzymanej subwencji oświatowej, która pokryła jedynie 85 proc. wydatków płacowych).
Samorządy wykonały gigantyczną pracę, przygotowując szkoły na przyjęcie podwójnego rocznika. Szkoły nie są jednak z gumy. Nie da się podwoić liczby klas w wielu renomowanych liceach, a budowa nowych szkół, które za trzy lata będą puste nie ma sensu.
Bez dobrych pedagogów nie ma dobrej szkoły, a MEN zlekceważył nauczycieli. Samorządy domagają się dla nich godnej płacy, wpływu na kształtowanie programów i ograniczenia biurokracji. Wzrost wydatków i brak rekompensaty za podwyżki płac powodują, że samorządy nie będą miały środków na dodatki motywacyjne. Za chwilę w szkołach zabraknie nauczycieli.
Znaczny wzrost kosztów realizacji obowiązkowych zadań własnych
Wzrost dochodów samorządów z udziału w podatku PIT w latach 2015-2018 to 15,5 mld złotych. Wzrost wydatków bieżących na płace oraz materiały i usługi (tzn. głównych kosztów realizacji zadań własnych samorządów) w latach 2015-2018 – 19 mld złotych.
Twierdzenie, że samorządy mogą finansować nowe obowiązki - np. konieczne podwyżki dla nauczycieli – z wyższych dochodów z PIT jest manipulacją i kłamstwem! Brakuje aż 4 mld złotych na obowiązkowe zadania własne!
Wzrost kosztów wykonywania zadań własnych JST w ostatnich trzech latach, w tym zwłaszcza w zakresie lokalnych usług publicznych, spowodowany między innymi przez:
Spowodowało to radykalny wzrost kosztów świadczenia lokalnych usług publicznych.
Sam tylko ten wzrost kosztów przekracza zwiększenie wpływów z udziału w PIT.
Kolejnym ważnym problemem, który dotyka szczególnie gmin, są ubytki w dochodach własnych (głównie w podatku od nieruchomości oraz w opłatach za użytkowanie wieczyste), będące wynikiem zmian ustawowych.
Samorządowcy apelują
W trosce o realizację zadań ważnych dla naszych mieszkańców samorządy domagają się zrekompensowania nowych ubytków we wpływach z PIT poprzez: